poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdzial 9


Z perspektywy Michaliny
Oooohh... Nareszcie sobota. Dzisiaj spie caly dzien. Nie ma mowy abym teraz wstawala. Lezalam sobie az tu nage wybudzil mnie jakis dzwiek. Leniwie otworzylam oczy i spojzalam co to. Oczywiscie ze jakis sms'es. Na poczatku nie chcialo mi sie podnosic i go brac ale po chwili cos mnie podkusilo ze musze to zrobic... A jezeli to cos waznego? Nie spojzalam od kogo nawet dostalam wiadomosc.. Poprostu jak najszybcie ja otworzylam.
-Hej. Mam nadzieje ze cie nie obudzilem chociaz jest juz 13. Mam dla ciebie pewna propozycje. Jestes zainteresowana?- spojzalam na nadawce a tam HARRY. O czym on mowi? Hmmm jestem ciekawa.
-Hmmmm. Interesujace. A wiec o czym mowisz?- szybko mu odpisalam. Tak samo szybko dostalam odpowiedz.
- Powiedzmy ze chce pocwiczyc ale w innym miejscu. Chcialbym cie gdzies zabrac. Hmm?
-Powiedz mi gdzie...
- Masz dzisiaj czas?
- tak..
- bede po ciebie za godzine. Do zobaczenia ;)-ok? No to trzeba szybko wstawac i sie szykowac. Wstalam i pobieglam do lazienki. Nastepnie zjadlam jakies szybkie sniadanie i bylam gotowa. Zrobilam ostatni gryz kanapki kiedy uslyszalam klakson samochodu. Wyjzalam za okno a tam stal samochod chlopakow a w nim Hazza. Krzyknelam jeszcze do David'a ze wychodze ale nawet nie wiem czy on byl w domu.. Nie wazne...
-Hej.. Teraz powiedz mi gdzie mnie zabierasz.-powiedzialam odrazu kiedy usiadlam na miejscu pasazera z przodu
-Zapinaj pasy i jedziemy. Moge powiedziec ci tylko tyle ze jest to poza miastem.Nie pytaj sie o wiecej bo i tak ci nie powiem.- powiedzial szybko i ruszyl w droge. Jechalismy juz dobra godzine.
-Harry, gdzie ty mnie zabierasz? To jest az tak daleko?
-hmmmm...-udal zamyslonego zeby mnie troche podenerwowas ale szybko odpowiedzial.- bedziemy tam za 10 kilometrow.- szybko spojzalam na tabliczke za oknem i sprawdzilam nazwe miasta.
-Harry, powiedz ze zartujesz..-powiedzialam proszacym tonem.
-Niestety nie moge... Jedziemy do mojego rodzinnego miasta.-odpowiedzial z wielkim usmiechem na twarzy.
-Ale dlaczego az tam?- zapytalam poraz kolejny.
-Chcialbym ci cos pokazac.- powiedzial i wjechal do srodka miasta.  Jechalismy jeszcze z 10 minut, az Harry zaparkowal przed jakims domem. Z samochodu wyszlismy w tym samym momencie. 
-No to gdzie mnie zabierasz?- zapytalam patrzac na chlopaka.
-Choc, pokaze ci.- powiedzial i zlapal mnie za reke. Pociagnol mnie do jakiegos ogrodka.
-Ale Harry.. Kto tu mieszka? Mozemy sobie od tak wejsc?- zapytalam troche przestraszona.
-Tak, poczekaj. Powiem im, ze jestesmy w ogrodzie.- odpowiedzial i szybko wszedl do srodka domu. Po 3 minutach stal juz przy mnie nadal z usmiechem.
-Co ty masz dzisiaj taki dobry chmor?- zapytalam. Nie moglam sie powstrzymc i sama tez sie usmiechnelam.
-Aaa co... Juz nie moge?- zapytal.
-Ok, nie wazne. Pokaz mi raczej, to co chciales pokazac.- powiedzialam, a chlopak wskazal palcem na domek na drzewie.
-Harry, ty chyba oszalales.- pokazalam na swoja zlamana noge.
-Nie.. Dlaczego tak sadzisz?- zaczol udawac zdziwionego.
-Prosz, nie zartuj teraz.. Ja tam nie wejde.
-Poprawka.. Nie wiejdziesz tam bez MOJEJ pomocy.- usmiechnol sie lobuzerso, a ja tylko zrobilm faceplam'a.
-A co tam w ogole takiego jest, ze chciales mi pokazac?
-Duzo wspomien... chchailem tu przyjechac, ale nigdy nie jezdze sam...
-No to dlaczego wzioles akurat mnie? To znaczy nie mam nic przeciwko temu, ale z kim wczesniej jezdziles?- zapytalam.
-Eeeee...- nie wiedzial co odpowiedziec.
-Jak nie chcesz  to nie mow.- odpowiedzialam szybko aby go nie stresowac.
-Ooo.. chcialas wiedziec kto tam mieszka.. wiec mieszkaja tam moi dziadkowie.- ismiechnol sie po raz kolejny ukazyjac swoje wspaniale doleczki..
-No dobra, dobra.. To teraz pomoz mi wejsc na gore.- odpowiedzialam i ruszylam w strone drabinek umieszczonych na drzewie. Chlopak zaraz znalaz znalazl sie przy mnie.
-Ok... na 3 podskoczysz, a ja pomoge ci wdrapac sie po drabince, ok? 1...2...3!- szybko podskocylam tyle ile moglam i udalo sie! Niestety dalej juz bylo o wiele trudniej..
-Hazza, dlaczego nie wzioles tej osoby z ktora jezdziles.. byloby ci o wiele latwiej.- powiedzialam, zeby sie troche rozchmurzyl, ale chyba nie pomogla. Kiedy uslyszal moje slowa dziwnie rozluznil uscisk w ktorym mnie trzymal, tak jakby byl sparalizowany, a ja na niego spadlam.
-Harry, przepraszam, ja..- zaczelam ale chlopak przerwal mi swoim glosnym smiechem. Kiedy zaczol  sie smiac na mojej twazy zagoscil usmiech. Czyli jednak ma jeszcze dobry chumor..
-Nie przejmuj sie.. milo tak sobie polezec na trawie.- odpowiedzial.
-Tak, tylko zauwazmy, ze ja leze na tobie.- odpowiedzialam smiejac sie pod nosem i juz chcialam zejsc, ale on mnie powstrzymal.
-Jezeli ci tak wygodniej to mozesz zostac..mi to nie przeszkadza.- odpowiedzial z lobuzerskim usmiechem. Nie wiem dlaczego, ale nie zaprotestowalam. Polozylam glowe na jego torsie. Jest poczatek wrzesnia, ale bylo dzisiaj dosyc cieplo. Lezelismy tak w ciszy, az wreszcie ja przerwalam. Nagle podnioslam sie z torsu chlopaka. Wygladal na troche zdziwionego... 
-A nie mielismy cwiczyc?- zapytalam.
-Michalina.. jezu.. nie strasz mnie bo myslalem, ze cos ci sie dzieje.- powiedzial wydychajac z siebie powietrze.
-Hehe.. no to milo.. no to jak? Cwiczymy?
-Pod jednym warunkie.- powiedzial i spojzal na drzewo.
-Ugh..No niech ci bedzie.- odpowiedzialam i chlopak pomogl mi z siebie wstac. Po kilku prubach udalo nam sie wejsc na gore. Prawie peklam ze smiechu kiedy tam weszlam.
-No i jak podoba ci sie wystruj?- zapytal, a ja peklam siechem. Chlopak tylko sie usmiechnol.
-Haha... ile miales lat jak zrobiles ten domek?- zapytalam.
-Nie wiem.. moze z 6? Robilem go z dziadkiem. Dlatego jest tutaj.. 
-A kiedy byles tutaj ostatnio?
-...Dawno temu..
-Dlaczego?
-Bo nigdy nie przyjezdzalem sam...
-No to z kim? Dlaczego nie mogles z chlopakami?
-No bo zabieralem tutaj osoby naprawde dla mnie wazne... Nie mowie, ze chlopacy nie sa, ale dopiero teraz sie tak zzylismy i nie bulo jakos okazji..
-To dlaczego nie wzioles ich teraz?
-Bo chcialem spedzic czasz tylko z toba..- odpowiedzial i spuscil glowe w dol. Ja poczulam, ze sie rumienie. Dlaczego ja sie rumienie?! Przeciez my nawet.. ugh... to jest troche dziwine, ale idiotycznie przyjemne...
-No to co? Cwiczymy? zapytalam po chwili ciszy.
-Jasne.. Poczekaj, przypomnialo mi sie cos.- powiedzial, podszedl do malej skrzyni i wyciagnol z niej mala giatere.- Jak mialem 8 lat uczyle sie troche na tym grac.. troche przy male, ale mozne sprobowac.- odpowiedzial z usmiechem. Zaczelismy spiewanie, ale wiecej sie wygluoialismy niz cwiczylismy. Zanim sie obejzalam.. hmm.. myslalam ze minelo 30 minut.. Postanowilam wyjzec za "okno", ale tam bylo juz ciemno. 
-Harry, moze juz wracajmy. Jest juz ciemno.- odpowiedzialam chlopakowi kiedy skonczylismy spiewac. Kiedy juz zeszlismy na dol nagle zaczol lac deszcz. Ze wzgleu na to, ze nie moglam szybko biegac Harry wziol mnie na rece i wbieglismy pod daszek na tarasie.- Dzieku, nie musiales mnie brac.- podziekowacam.-Ale co teraz zrobimy? Nie chce, zebys jechal w takiej ulewie.- powiedzialam. Harry nie zdazyl nic odpowiedziac bo drzwi na taraz otworzyla jak mysle jego babcia.
-Dzieciaczki, wchodzcie do srodka, bo araz sie przeziebicie.- powiedziala starsza kobieta i wpuscila nas do srodka. Wygladala na bardzo mila.-Wy sobie usiadzcie, a ja zrobie wam cos cieplego do picia na rozgrzanie. Co chciecie, goraca czekolade, czy herbate?
-2 goroce czekolady poprosimy.- odpowiedzial jej Harry. Po chwili kobieta zniknela za drzwiami.
-Skad pomietales, ze wple czekolade?- zapytalam kiedy usiadlismy na sofie.
-A jakos tak... 
-No dobra... To co teraz robimy? Jak nie przestanie padac raczej z tad nie wyjedziemy.- powiedzialam.
-Masz racje...hmmm..Wiem! Mamy wulny jeden pokuj. Jak bylem maly zawsze tamc spalem jak tu przyjezdzalem.
-Ale ja nie chce przeszkadzac...
-Co ty... Bedziemy mieli niezly ubaw.- odpowiedzial z szerokim usmiechem.
-Prosze, napijcie sie.- powiedziala jego babcia i podala nam napoje.
-Dziekujemy. - powiedzialam tym razem ja. 
-Wrocilem!- uslyszelismy krzyk starszego meszczyzny z korytaza.
-Hej dziadku!- krzyknol Harry i poszedl sie przywitac.
-Ooo Harry! Czesc wnusiu.- powiedzial szczesliwy meszczyna. Ja przygladalam sie tej calej sytuacji z usmiechem na twarzy. Dobrze, ze przynajmniej on ma taka kochajaca rodzine przy swoim boku.
-A kim jest ta wesola dziewczyna?- zapytal jego dziadek kiedy wszedl do salonu.
-Dobry wieczor. Jestem Michalina, kolezanka Harrego.- powiedzialam z usmiechem i podalam mu reke. 
-Juz cie lubie.- odpowiedzial meszczyzna usciskajac moja dlon.
-Na dlugo zostaliscie?- zapytala jego babcia.
-No wlasnie babciu.. bi sie bardzo rozpadalo... czy moglibysmy zostac na noc?- zapytal Hazza.
-Oczywiscie. Twoj stary pokoj jest nadal taki sam jak go zostawiles.- odpowiedziala starsza kobieta z umiechem.
-No to co.. zjedzmy moze kolacje.- zaproponowal jego dziadek i ruszyl w strone kuchni. Nie czekalismy dlugo i zrobilismy to samo.
*W tym samym czasie*
Z perspektywy Angie
Leezalam tak sobie na lozku i sie nudzilam. Chris poszedl gdzies na caly dzien ze swoimi znajomymi. Spojzalam na zegarek- rowna 20. Co on tak dlugo noie wraca? Juz mialam siegac po telefon, ale uslyszalam jakies wrzaski na dole. Wyszlam ze swojego pokoju i w salonie zauwazylam mojego brata, Liam'a, Niall'a, David'a i Zayn'a.
-Dlaczego tak dlugo?- zapytalam patrzac na brata.
-Przepraszam, zasiedzielismy sie.- odpowiedzial.
-Hej Angie.- powedzial Zayn patrzac na mnie.
-Hej.- powiedziaalm z usmiechem. Liam i Niall zaczeli dziwnie gwizdac. Niall'a szturchnol lokciem moj brat a Liam'a Zayn. Poczulam sie jakos nieswojo wiec spuscilam glowe w dol.
-No to ja nie bede wam przeskadzac. Wroce do swojego pokojy. Tylko prosba, nie rozbie balaganu, bo zawsze ja musze sprzatac.- powiedzialm i weszlam spowrotem na gore. Rozlozylam sie wygodnie na lozku i zaczelam czytac kasiaze. Nie czekalam dlugo, az uslyszalam pukanie do moich drzwi. 
-Prosze!- krzyknelam tak, aby osoba po drugiej stronie mogla mnie uslyszec. Odlozylam ksiazke na swoj brzuch na tej samej stronie co skonczylam czytac.
-Hej, nie przeszkadzam?- zapytal Zayn kiedy wylonil sie zza drzwi.
-Jasne, ze nie. Choc.- powiedzialam z usmiechem i poklepalam miejsce obok mnie. Nadal w polowie lezalam na lozku, tylko plecami okieralam sie o sciane. Zayn podszedl do mnie, wczesniej zamuykajac za soba drzwi i usiadl obok mnie w tej samej pozycji co ja.
-Co czytasz?- zapytal patrzac na moja ksiazke.
-Jakis horror. Szczeze mowiec jestem w polowie ksiazki i nie jak narazie mnie nie "zaskoczylo". Moze dlatego, ze przeczytalam juz wiele takich..
-Tez lubie czytac.- odpowiedzial z usmiechem.- Emm.. masz moze jakies plany na jutro?- zapytal.
-Teraz juz tak.- odpowiedzialam.
-Serio?! To to super! Bede po ciebie o 13. Mam dla ciebie niespodzianek. - odpowiedzial pelen energii i szczescia. Bylo to po nim widac.- Ja juz musze wracac do domu. No to do jutra.- pocalowal mnie w policzek i wyszedl. Ja tylko opadlam na luzko cala w skowronkach. Wow! Zayn Malik, walesnie ten, z ONE DIRECTION mnie lubi. I can't belive. 
Z perspektywy Michaliny
-Dajcie te naczynia, ja pozmywam.- powiedziala starsza kobieta kiedy skonczylismy jesc posilek.
-Dziekuje, bylo pyszne, a tera niech pansto sobie odpoczna. Ja moge zrobic porzadek.- odpowiedzialam z usmiechem, wstalam od stolu i czekalam na ruch kobiety. moze ja jestem zbyt nachalna?
-Dziekuje ci drogie dziecko.- odpowiedziala kobieta i oddala mi swoj talerz. Zebralam jeszcze od jego dziadka. Juz mialam barc od Harrego, ale ten mnie powstrzymal. 
-Nie. Ja sie nie zgadzam. Ty jestes gosciem.- powiedzial i wziol ode mnie wszystkie talerze i szklanki.
-Harry, jestem osciem i wlasnie chce w jakis sposob podziekowac, wiec prosze, idzcie odpoczac, a ja to zrobie.- odpowiedzialam i zabralam chlopakowi brudne naczynia, tak jak on wczesniej zrobil mi. Chlopak tylko usmiechnol sie lobuzersko i wyszedl ze swoimi dziadkami. Ja dumnie sie usmiechnelam, doszkal do zlewu (ze zlamana noga chodze caly czas, ale mam specjalny gips na ktory moge stawac). Kiedy juz umylam naczynia i posprzatalam kuchnie wrocilam do salonu. 
-A gdzie twoi dziadkowie?- zapytalam zdziwiona kiedy usiadlam na sofie obok Harrego.
-Wiesz.. troche starsi ludzie.. Poszli juz spac.- odpowiedzial lekko sie smiejac.
-Hehe.. my chyba tez juz powinnismy.- odpowiedzialam i wstalam z sofy.- Czy moge poprosic o jakis recznik? Chcialabym sie "odswiezyc"- odpowiedzialam.
-Jasne. Idz na gore, potem w lewo i na koncu korytarza drzwi po prawej, napewno trafisz. Tam jest pokoj. Ja zaraz przyjde z recznikami i jakimis ubraiami na przebranie.-odpowiedzial. Zrobilam tak jak mowil. Czekalam na niego nie dlugo. Podal mi recznik, jakies ubrania, a ja poszlam do lazienki. Wzielam szybki prysznic, i lazienke zajol chlopak. Podczas jego nieobecnosci zrobilam sobie na podladze "legowisko".Kiedy skonczylam, akurat Harry wrocil do pokoju.
-Oo nie, nie, nie... Jestes gosciem i spisz na lozku. Podloga zostaje dla mnie.- odpowiedzial kiedy zobaczyl "legowisko".
-Harry, prosze. To twoje lozko i ty powinienes w nim spac.- powiedzialam.
-Akutar z tym sie z toba nie zgadzam. Przykro mi, ale na ten temat ze mna nie wygrasz.- powiedzial i triumfalnie sie usmiechnol. Ja tylko spuscilam rece pokazujac swoja "przegrana i "wspielam" sie na lozko. Harry po chwili polozyl sie na podlodze.
-No to dobranoc Harry.- powiedzialam i zamknelam oczy.
-Dobranoc ko...Michalina.- odpowiedzial chlopak. (narrator: tego "ko" Michlina nie usluszala).
Ze snu wybudzily mnie pioruny. O nie! Ja nienawidze burzy. Od malego dziecka sie jej boje, nawet nie wiem dlaczego, ale nigdy nie przestalam.
-Harry, spisz?- zapytalam szeptem wychylajac glowe za lozko, aby zobaczyc chlopaka o kreconych wlosach.
-Eeehee...- odpowiedzial mruczac. Jaki glos jak jest zaspany.. Omg... Michalina! Nie mysl o nim w ten sposob!
-Bo wiesz co.. ja sie troche boje buzy...- powiedzialam i uslyszlamam kolejny, ale juz o wiele glosniejszy piorun. Podskoczylam na lozku. Harry chyba to wyczul,, bo po chwili wstal na dwie rowne nogi.
-Nie boj sie. Nie masz czego. choc, posun sie.- powedzial i zrobilam tak jak kazal. Po chwili polozyl sie obok mnie o mozno mnie przytulil, tak jakby chcial mnie ochronic. Ja czulam sie w tedy bezpieczniej niz kiedy kolwiek i musze przyznac, ze mi sie to podobalo. Pozniej juz tylko usnelam w obieciach chlopaka.

No i jak sie podoba? Przepraszam, ze zawsze dlugo musicie czekac, ale nie zawsze mam czas na pisanie, albo wene.Teraz poczatek tego rozdzialu pisalam na telefonie w samochodzie, bo uznalam, ze za bardzo was mecze z tym czekaniem... Tak, wiem, jestem okropna. Ale zawsze jak juz zaczne pisac to piesze rozdzial jakis tydzien bo robie to na raty... Ale mysle, ze ten rozdzial wyszedl dosc dlugi... Moze nudny, ale ciesze sie, ze dlugi. Akcja z Angie i Zayn'em sie rozkreca ;) Jak myslicie, co bedzie dalej z naszymi glownymi bohaterami? Czy Gabby, ktora jest nowa namiesza cos w zyciu przyajaciol? Wszystkiego nie dlugo sie dowiecie.. Ja mam juz plan.. :D Hahahahaa :P 
P.S.
Nie zawsze moge dodac rozdzial jak go napisze, bo bardzo czsto zabieraja mi internet tak jak jest teraz. Ten rozdzial jest napisany juz od 2 dni, ale nie moglam go dodac.. Bardzo mi przykro.. Ale dla waszego pocieszenia zaczelam juz pisac kolejny ;) Aaa...Domyslcie sie co Harry chcial powiediec mowiac "ko" ;)

1 komentarz: